Witajcie!!!
Dziś druga część rozdziału 5. Może być coś trochę niespójnego, ale jest to pomeiszanie nowego ze starym. Starałam się zrobić to tak, żeby miało ręce i nogi, no ale nie ręczę za ten rozdział.
Endżoj! :
Rozdział 5
Część 2
Mężczyzna
przez chwilę nie odpowiadał.
-My,
Killjoye, mamy za zadanie walczyć z Drakuloidami. Zaraz wam powiem
co to za istoty. Jest dziesięć stref, każda ma swój numer. To
jest strefa sześć, inaczej nazywana Battery City. Naszą główną
strefą jest strefa zero. Naszym jedynym zadaniem nie jest tylko
walka z Drakuloidami, musimy też odnaleźć i zanieść do nas
JĄ-powiedział, wskazując zdjęcie małej dziewczyny z kręconymi
włosami.-To jest Sunshine. Ma dziesięć lat. Od początku żyła
tutaj, nie zna innego świata. Jej rodzice zginęli z rąk Korse`a.
My musimy ją chronić. Ale ostatnio nam zaginęła, podejrzewamy o
to właśnie Korse`a.
-Kim
jest Korse?-spytałem.
Mężczyzna
przez chwilę nie odpowiadał.
-Korse
jest złym człowiekiem. Kiedyś był Killjoyem, jak my, ale potem
przeszedł na złą drogę.
-Ale...skoro
Killjoye mają walczyć z Korsem, to jak on mógł nim być? Znaczy
się, Killjoyem.
-Szykujcie
się na długą opowieść.-odpowiedział.
*
* * * * *
Mężczyzna
westchnął.
-Killjoy`e
od początku byli stworzeni do walki. Na początku mieli walczyć w
armii, pomagać wojskowym, ale mieli zachować anonimowość. Jednym
ludziom to się podobało, a innym nie. Ale mimo tego walczyli. Taki
system działał ponad dwanaście lat. Nic nie zapowiadało zmian.
Ale pewnego dnia, jeden z Killjoy`ów zbuntował się. Utworzył
armię sobie podległą, która odeszła z wojska. Tym Killjoyem był
właśnie Korse. Zamieszkali opuszczoną pustynię, którą nazwali
Battery City. Teraz, co roku wybieramy kilku żołnierzy z każdego
kraju, nadajemy mu nowe imię i każemy walczyć w Battery albo innym
podległym mieście-pustyni. Staramy się dojść jakoś do jego
opustoszałego, głupiego móżdżku, żeby mu wytłumaczyć, że ma
walczyć w naszej armii. Ale jego łeb chyba tego nie rozumie.
-Wujaszku,
spokojnie-powiedziała dziewczyna w kasku. Spojrzałem na nią. Już
zdjęła z siebie kask. Miała piękne, czarnobrązowe włosy,
sięgające połowy pleców, pełne, ale nie za duże usta, oczy
błękitne jak morze oraz miała niezbyt ciemną skórę.
-Przepraszam,
Lipstick.
Siedzieliśmy
w ciszy.
-No
dobrze, już rozumiemy o co chodzi z Killjoy`ami, ale te listy? Czemu
zostały wysłane do nas?-spytał rzeczowo Ray.
Mężczyzna
podrapał się po głowie.
-Obserwujemy
was. Nie, nie martwcie się, nie podglądamy was w sypialni.
Obserwujemy was na co dzień, szukamy najlepszych wojowników, którzy
mogliby walczyć, potem wysyłamy im listy.
-Ale
ja mam małą córkę...-wybełkotałem.-Ona nie może żyć bez
ojca.
-Tak,
wiemy, że ma pan Bandit. Mamy na względzie jej zdrowie i
bezpieczeństwo. Dlatego, gdy tylko to będzie możliwe, będzie mógł
pan dzwonić czy wysyłać listy do swojej żony oraz córki.
Kamień
spadł mi z serca. Już myślałem, że odetną mnie od informacji o
mojej...
-Tylko
nie będziemy mogli pana informować o niczym, co się u pańskiej
żony dzieje, a rozmowy nie mogą trwać dłużej niż siedem minut.
...żonie.
Pięknie. Dzięki ci Boże, za tę szopkę. Naprawdę, nie musiałeś.
Opuściłem
bezradnie ramiona, nie chcąc już nic więcej mówić. No co to
jest? Siedem minut? Naprawdę?
-A
nie można dłużej?-spytałem, mając nadzieję na pozytywną
odpowiedź.
-Nie,
niestety. Korse jest w pewien sposób podcięty pod naszą sieć,
więc gdyby rozmowa byłaby dłuższa, zauważyłby to. Przykro nam.
W
jego głosie było słychać, że naprawdę mu smutno z tego powodu.
Trudno.
Jak się nie da, to się nie da.
...ale ty wiesz, że "ta" na wrotkach w koszulce z napisem Noise, to facet? XD
OdpowiedzUsuńTylko pytam, bo mogłas zmienic na potrzeby opowiadania c:
Zmieniłam dla opowiadania, bo za dużo tam facetów jak dla mnie :)
Usuń